05 maja 2003

I runda PWS Fokrace za nami...
„Śmiech na sali”.....tak w skrócie można opisać I rundę PWS (Popularnych Wyścigów Samochodowych) Folkrace, która odbyła się 4.05.2003 w Toruniu na torze rallycrossowym.

Zakładając tą stronę nie mieliśmy zamiaru umieszczać tu relacji, sprawozdań z imprez bo nie jesteśmy dziennikarzami i tą kwestię wolelibyśmy pozostawić profesjonalistom, ale sytuacja która miała miejsce w Toruniu nie może obejść się bez kilku słów ode mnie.
Jak zapewne wszyscy wiedzą Folkrace to uproszczona wersja zawodów rallycrossowych, odbywająca się na tym samym torze, przy prawie identycznych przepisach, jedynie z mniejszymi obostrzeniami dotyczącymi BT, licencji itd. Generalnie w tej imprezie (w latach poprzednich) mógł brać udział każdy kto był członkiem Automobilklubu i posiadał książeczkę sportowo-lekarską. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale chodzi o to że w tych zawodach jeździła część zawodników z MPRC traktująca te zawody jako trening na torze w Toruniu, jak i pozostała część która nie startowała w MPRC ale chciała za wszelką cenę się ścigać. W tym sezonie, zgodnie z Ustawą, na organizatorach została wymuszona konieczność wymagania licencji sportowych od wszystkich zawodników. Nie trzeba zbyt wiele tłumaczyć, że taki wymóg już na początku skazywał tę dyscyplinę na porażkę, ale wszyscy myśleli że „jakoś to będzie”. No i było.
W zawodach udział wzięło 5 zawodników w klasie 1 (Kowalewski, Borys, Kasprolewicz, ja i jeszcze jeden zawodnik którego nazwiska nie pamiętam), 9 zawodników w klasie 3 i kilku (nie pamiętam dokładnie) w klasie 4. Jak sami widzicie frekwencja w postaci kilkunastu zawodników na całe zawody, w porównaniu z zeszłymi latami jest po prostu śmieszna. Przy takiej ilości zawodników dla mnie osobiście starty nie mają najmniejszego sensu. Po pierwszej kwalifikacji zjechałem do parku maszyn z zamiarem wyregulowania zaworów i nie zdążyłem wziąć klucza do ręki a już wołano na drugą kwalifikację. W drugiej kwalifikacji popełniłem dwa falstarty (źle wyregulowane sprzęgło bo oczywiście nie miałem na to czasu po pierwszej kwalifikacji) i dostałem czarną flagę. Po zjeździe do parku jak usłyszałem że mam się stawiać już na 3 bieg stwierdziłem, że ta zabawa nie ma sensu przy takim tempie i postanowiłem że dalej nie jadę, pakujemy się i wracamy do domu. Do finału miało wystartować 4 zawodników (w mojej klasie) bo jednemu wybuchła głowica. Przed samym finałem przyszedł do nas jeden z organizatorów i mimo iż nie startowałem w 3 kwalifikacji, namówił mnie żebym jednak pojechał w finale, mimo wyjątkowego braku chęci współpracy ze strony mojego auta, które nijak nie chciało jechać. Stwierdziłem że w zasadzie nie mam nic do stracenia, bo z 3 rzędu i tak nie uda mi się nikogo dogonić, ale może komuś się „noga podwinie” :) . Wystartowałem do finału i zgodnie z zamiarami jechałem na ostatnim miejscu prędkościami iście spacerowymi, podziwiając niezbyt licznie zgromadzoną publiczność i widoki z toru. Przede mną Kowalewski na pierwszym miejscu, Kasprolewicz na drugim i Borys na trzecim. Przed finałami oczywiście jak to zwykle bywa, „dzieliliśmy skórę na niedźwiedziu” i chłopcy ustalali kto kogo, gdzie i w którym momencie :). Ja od razu mówiłem że nie będę się ścigał i jak będę jechał ostatni to nie będę się ganiał żeby kogoś wyprzedzić. No i jak to zwykle w takich momentach bywa, wszystkie plany chłopaków wzięły w łeb i Borys zamiast jechać swoje i przyjechać na 3 miejscu, zaczął „dziobać” Kasprolewicza. Jak wiadomo, podczas „dziobania” zaraz coś musi się wydarzyć i zgodnie z moimi podejrzeniami po kilku próbach wejścia „pod pachę” Paweł się obrócił. Ja jadąc nadal prędkością spacerową bez najmniejszych problemów go wyprzedziłem i podążałem (już trochę szybciej, bo miejsce lepsze :) ) do mety. Paweł zaliczył jeszcze jedno „odhamowanie” na moim tylnym zderzaku zdrowo demolując swój przedni pas i po zaliczeniu jeszcze zdrowego uderzenia w bandę na dwóch lewych przy publiczności, zjechał z toru nie kończąc wyścigu. W ten oto sposób, podążając spacerkiem do mety zająłem 3 miejsce i wielce uradowany miałem kolejną możliwość zasmakowania szampana na podium i dołączenia kolejnego „dzbanka” do swojej kolekcji...


Podsumowując całe zawody mogę śmiało stwierdzić, że Folkrace w tym sezonie umrze śmiercią naturalną.


Chętnych do skomentowania powyższych zawodów i całej sytuacji związanej z Folkrace zapraszam do wpisywania się w Pamiętnik, lub do dyskusji na łamach "Forum dyskusyjnego" w portalu www.autoklub.pl.


Michał Mitrocki