7 czerwca 2003

„Totalna odmiana”- tak można by w skrócie scharakteryzować II Rundę Popularnych Wyścigów Samochodowych FOLKRACE, która odbyła się 1.06.2003 na torze rallycrossowym w Toruniu.
Po pierwszej rundzie, na której wystąpiło kilkunastu zawodników, pokusiłem się o podsumowanie tej dyscypliny jako skazanej na wymarcie. W chwili obecnej muszę przyznać, że założenie to było błędne, gdyż frekwencja na zawodach podczas drugiej rundy przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Jechałem na zawody mając nadzieję, że może będzie lepiej i uda się zebrać przynajmniej tych sześciu zawodników do pełnego finału. A tu niespodzianka. Na dzień dobry po przyjeździe Krzysztof Studziński informuje mnie że w mojej klasie odbędzie się „finał C”.

Do startu stanęło 35 zawodników z całego kraju, co przy bardzo mocno obsadzonej klasie 1 (15 zawodników) pozwalało sądzić, że zawody będą bardzo ciekawe.
W 1 klasie na starcie pojawiła się ekipa z Mistrzostw Polski Rallycross w składzie : Paweł Borys, Marcin Kasprolewicz, Marcin Bruś no i ja. Reszta klasy to zawodnicy startujący albo po raz pierwszy w FOLKRACE albo „starzy wyjadacze” tej imprezy, czyli popularne „klony” (ekipa biało-czarnych maluchów, które po sklonowaniu rozrosły się do 4 sztuk :) ), kolega Szałkowski bardzo szybkim sprzętem od "Raciaka", czy znany wszystkim „Broda” czyli kolega Balcerak.
Klasa 2 to również zawodnicy z MPRC w składzie Tomek Nowak (w MPRC startujący Skodą Felicią, natomiast w FOLKRACE jeżdżący potwornie szybkim Fiatem CC), Paweł Paszek (popularny MAGIC), czy Łukasz Pawlak. Reszta stawki to zawodnicy startujący tylko w wyścigach FOLKRACE.
3 klasa to również część zawodników z MPRC (Achard, Szulc, Nasiłowski), no i 4, najmocniejsza w której oczywiście nie mogło zabraknąć Hani Kozłowskiej (Audi S2), czy kolegi Witkowskiego (Ford Escort Cosworth), znanych z MPRC.
Pogoda w zasadzie wymarzona do zawodów, piękne słońce, lekki wiatr, czyli to co zawodnicy i kibice lubią najbardziej.
W 1 klasie najmocniejszymi jednostkami dysponowali zawodnicy na co dzień startujący w MPRC, ale do grona silników „z górnej półki” dołączył także samochód Michała Szałkowskiego, Mariusza Kowalewskiego, czy jednego z „klonów” (tyle że nie wiem który bo są identyczne, a podczas wyścigu raczej nie próbowałem się skupić na czytaniu nazwiska ). Reszta klasy to auta słabsze, ale jest to całkowicie zrozumiałe ze względu na koszty przygotowania takiej jednostki. Koledzy za to mimo słabszych motorów nie poddawali się absolutnie i walczyli do upadłego, jadąc do mety niemalże „po trupach”. Oglądając finał B tej klasy śmiało stwierdziliśmy, że gdyby odbył się on na torze w Słomczynie podczas Mistrzostw Polski, to znając podejście tamtejszych sędziów do tzw. „kontaktów” ,bieg zostałby powtórzony bo wszyscy dostaliby czarną flagę. Tu natomiast podejście sędziów jest jak najbardziej zrozumiałe, bo każdy kontakt aut na torze (oczywiście bez całkowicie chamskiego zachowania) to nie lada gratka dla kibiców i dla samych zawodników również. W zasadzie nie spotkałem nikogo, kto robiłby komukolwiek wyrzuty za pogniecione błotniki, czy porysowane drzwi. Na tym ta dyscyplina polega, zawodnicy stając na starcie liczą się z możliwością „porysowania” auta i dzięki temu m.in. jest ona tak atrakcyjna dla kibiców.
Podczas 3 kwalifikacji w 1 klasie trzech zawodników uzyskało dwa razy po pierwszym miejscu (Bruś, Szałkowski i ja) co zmusiło sędziów do pomiaru naszych czasów. Okazało się że mój czas był najgorszy z tej trójki, co ustawiło mnie do finału z 3 pozycji (prawe pole w drugim rzędzie). W sumie popełniłem błąd podczas całych zawodów, bo nie dopuściłem do siebie takiej możliwości, żeby aż trzech zawodników miało mierzone czasy i jechałem „na miejsca” a nie „na czas”. W finale w zasadzie nie miałem najmniejszych szans na walkę o wyższą lokatę, biorąc pod uwagę możliwości silników chłopaków, jak i same umiejętności. Mogłem tylko liczyć na popełnienie ewentualnego błędu przez któregoś z nich. Natomiast za sobą miałem potwornie szybkie urządzenie, a za kierownicą Pawła Borysa który za wszelką cenę próbował mi odebrać miejsce na podium. Na ostatnim okrążeniu prawie mu się to udało, po tym jak za szybko najechałem na wewnętrzny nawrót i postawiło mi auto bokiem. Na szczęście zbieg okoliczności, uderzenie Pawła które wyprostowało moje auto, moment w którym Paweł po strzale zamiast „jedynki”, miał włożoną „trójkę”, pozwoliło cudem utrzymać się na pozycji i dowieźć ją do mety. Wygrał Marcin Bruś, przed Michałem Szałkowskim.

Generalnie całe zawody przyniosły sporo emocji kibicom jak i samym zawodnikom. Dachowanie Niwińskiego VW Golfem (mamy to w dziale VIDEO), kilka mocnych dzwonów, jak i masa adrenaliny na torze, to jest to na co czekałem i liczyłem jadąc na te zawody. Organizacyjnie zawody zostały rozegrane perfekcyjnie, nie mogę powiedzieć złego słowa na kogokolwiek, wszyscy uśmiechnięci i otwarci na wszelkie sugestie zawodników. Dobrze się stało, że zniesiono wymóg posiadania licencji i zawody odbywają się na zeszłorocznych przepisach. Dzięki temu zawodnicy z mniejszymi budżetami mają okazję dalej się ścigać w tej wspaniałej imprezie.

Wszystkich serdecznie zapraszam na III rundę PWS Folkrace, która odbędzie się 29.06.2003. Ja będę na pewno i relacja foto i video „na bank” zagości na naszej stronie.


Michał Mitrocki