9 lipiec 2003

Hmmmm......”zwycięstwo !!” . Tak mogę podsumować 3 rundę Mistrzostw Okręgu PWS Folkrace, które odbyły się 29 czerwca na toruńskim torze rallycrossowym.
Do zawodów zgłosiło się 29 zawodników, co może nie jest ilością zatrważającą, ale przy pełnych dwóch finałach w mojej klasie muszę przyznać że było się z kim ścigać. Z zawodników biorących udział w MPRC wymienić można Marcina Brusia, Mirosława Wronkę który jechał pierwszy raz w tym sezonie, Remka Modrzewskiego i Marcina Perzynę, którzy nie dość że jadą pierwszy sezon, to i po raz pierwszy zaszczycili swoją obecnością toruński tor podczas zawodów typu Folkrace. Nie pojawił się oczekiwany Paweł Borys i Kasprolewicz. Natomiast z grupy zawodników uczestniczących tylko w Folkrace’ach pojawili się standardowo już tzw. „klony”, czyli biało-czarne maluchy w liczbie trzech sztuk (czwarty z powodów finansowych nie zdołał wystartować), Kowalewski w nowo wybudowanym silniku, Szałkowski, Fotek i kilku innych.
Przed zawodami maksymalnie zrelaksowany zastanawiałem się jak „komputer” wylosuje ustawienia do biegów kwalifikacyjnych. Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale od tego „losowania” zależy bardzo wiele, bo odpowiednie ustawienie pól startowych z odpowiednimi do swojego poziomu zawodnikami decyduje o wygranej bądź przegranej w biegach kwalifikacyjnych. Miałem cichą nadzieję, że nie będę musiał się za często „bić” z Brusiem, Szałkowskim i Kowalewskim, bo ich silniki były w tym dniu odrobinę lepsze od mojego.
I tak do pierwszej kwalifikacji wystartowałem z Szałkiem z prawej strony, co dla mnie z góry było pozycją przegraną, gdyż start z lewej strony toru mając po prawej auto równe lub mocniejsze, jest z góry skazany na porażkę. Zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji wpadłem na pomysł zaryzykowania i postawienia wszystkiego na jedną kartę, czyli wejście w pierwszy prawy zakręt „we dwójkę”. Polega to na tym, że przed zakrętem nie hamuje i nie ustawiam się za autem jadącym po prawej, tylko wchodzę równolegle zewnętrznym torem jazdy licząc, że siła odśrodkowa prawego auta nie zepchnie mnie na pobocze. Jest to bardzo ryzykowne zagranie bo w najgorszym przypadku może zakończyć się dachowaniem, ale znając „spokojną” i czystą technikę jazdy Szałka mogłem tego numeru spróbować. No i się udało :) . Weszliśmy równolegle w prawy zakręt bez żadnej kolizji, Szałek maksymalnie zacieśnił ten zakręt co pozwoliło mi się utrzymać na „twardej” części toru i do dwóch lewych zakrętów podążaliśmy „łeb w łeb”. Z tym że ja będąc tym razem na wewnętrznej stronie przed dwoma lewymi zakrętami wiedziałem, że Szałek tego samego numeru już nie zrobi co ja zakręt wcześniej bo na tych zakrętach już się niestety tak nie da. Maksymalnie opóźnione hamowanie i zakręt był mój. Potem już tylko kontrolowanie sytuacji i nie danie szansy na atak, co nie trwało długo bo auto Szałka „urwało” mi się z lusterek po kilku chwilach. Później okazało się że uszkodzeniu uległa skrzynia biegów i Szałek zmuszony został do wycofania się z zawodów.
Druga kwalifikacja to start dla odmiany z Kowalewskim, który dysponuje potwornie szybkim urządzeniem, dużo szybszym od mojego. No i znów jak na moje nieszczęście startuje z lewej strony. Lampy błysnęły i ruszamy. Jeden, dwa, widzę że zielony potwór wysuwa się ruchem jednostajnym do przodu, zapinam trójkę i.....trójka nie weszła. Zanim ją wbiłem Kowalewski już był przynajmniej o całą długość z przodu i wszedłem w pierwszy prawy zaraz za nim. No i tu popełnił błąd. Zamiast trzymać do końca lewą stronę toru i blokować mi drogę to on odsunął się na chwile w prawo, ustawiając się do lewych zakrętów. Oczywiście nie mogłem nie wykorzystać tej sytuacji. Znów maksymalnie opóźnione hamowanie, zrównanie się z Kowalewskim, zablokowanie jego „szybkiego” wejścia w zakręt i zakręt jest mój ! Gdyby nie odjechał na lewo i nie zaczął tak wcześnie hamować to byłby pierwszy, ale ten drobny błąd pozbawił go tej szansy. Dalej już w zasadzie tylko „obrona” i trzymanie pozycji lidera do mety.
3 kwalifikacja mimo tego że byłem dwa razy pierwszy była dla mnie bardzo ważna, bo startowałem z Marcinem Brusiem. On miał już jedno zwycięstwo na swoim koncie i wygrana w tym biegu postawiłaby go w pierwszym rzędzie obok mnie, tyle że niewiadoma była pozycja. W przypadku takich samych wyników w kwalifikacjach są mierzone czasy przejazdów, a wtedy mogłoby się okazać że moje czasy okażą się gorsze. Start z lewej strony mając po prawej stronie Marcina w zasadzie uniemożliwiłaby próbę objęcia prowadzenia już na początku wyścigu. Dlatego w moim interesie było żeby Marcin nie wygrał tego biegu. Oczywiście nie planowałem jakiś zagrań „nie fair”, które skończyłyby się czarną flagą dla mnie, ale również nie wygraniem biegu przez Brusia. Miałem zamiar zagrać do końca w czystej walce. Na moje szczęście tym razem startowałem z prawej strony mając Marcina po lewej. Taka pozycja dawała mi możliwość przyklejenia się do bandy i zakładając że Marcin nie wyjechałby na całą długość samochodu i nie zajechał drogi, pozwalała na wygranie tego zakrętu. Dochodzimy do pierwszego prawego zakrętu, Marcin ma pół długości auta do przodu. No i tu popełnił mały błąd, bo z tej pozycji próbował mi „zamknąć” zakręt, czyli zajechać drogę licząc że się odhamuję unikając kolizji. A że ja, jak widać po moim aucie, nie należę do osób które często używają pedału hamulca i boją się kontaktów, oczywiście gazu nie puściłem.... Marcin docisnął mnie do bandy przed zakrętem ale siła odśrodkowa mojego samochodu przy wejściu w prawy zakręt okazała się silniejsza i mimo skręconej kierownicy maksymalnie w prawo, wypchnąłem auto Brusia „w zielone” i z lekkim poślizgiem utrzymałem się na torze. Za ten numer dostałem ostrzeżenie, z którym nie do końca się zgodziłem, bo jechałem swoim torem i to nie ja atakowałem, ale podejrzewam że sędziowie nie do końca widzieli całe zajście więc trudno. Marcin spadł na 3 pozycję i po popełnieniu kolejnego błędu wiedział że ten bieg już nic dobrego nie przyniesie.
W ten oto sposób stanąłem z 1 pola startowego do finału A, mając z lewej strony Kowalewskiego a za sobą Wronkę i Brusia. Po starcie w finale Kowalewski zastosował „wysłużoną” taktykę wejścia w prawy zakręt, czyli schował się za mnie i trzymał się na zderzaku. Za nim weszli Bruś i Wronka. Później Marcin popełnił kolejny błąd który kosztował go spadek na ostatnią pozycję, ja do ostatniej chwili jechałem „zachowawczo” żeby nie popełnić żadnego błędu i do mety auta dojechały w niezmienionej kolejności...
Podsumowując całe te zawody mogę śmiało stwierdzić, że były one najlepsze ze wszystkich w mojej karierze. Oczywiście powodem było pierwsze w życiu zwycięstwo w całych zawodach, ale do tej opinii przyczyniło się jeszcze kilka czynników. Po pierwsze na zawody licznie przybyła „moja publiczność” w postaci znajomych, która gorąco zagrzewała mnie do boju tracąc gardła na trybunach. Po drugie pierwszy raz podczas tego sezonu przez całe zawody nie czułem nawet przez moment jakiegokolwiek stresu, który często towarzyszył mi podczas poprzednich eliminacji. Po trzecie organizatorzy, którzy naprawdę życzliwie, koleżeńsko i ciepło podchodzą do zawodników i sprawiają że do Torunia przyjeżdżam zawsze bardzo chętnie. Po czwarte zaś pogoda która była idealna do rozgrywania tego typu zawodów. Wszystkie te czynniki sprawiły że ta niedziela na długo utkwi w mojej pamięci i dzięki temu zwycięstwu „podbudowała” mnie do dalszej walki w tym sezonie. Szkoda tylko że nie wszyscy byli tak szczęśliwi jak ja....( Marcin następnym razem damy radę :) ) .


Michał Mitrocki